Archives 2020

III liga: Gwardia Koszalin – Świt Skolwin 0:2 (0:1)

Gwardia Koszalin przegrała w meczu 6 kolejki ze Świtem Skolwin 0:2. Podopieczni Łukasza Drożdżala przegrali czwarte spotkanie w sezonie.

Koszalinianie pierwsze trafienie w stracili w 23 minucie, a jej autorem był Szymon Kapelusz. Do przerwy Gwardia przegrywała 0:1. Na kolejną bramkę w meczu czekaliśmy do 90 minuty, wówczas wprowadzony po przerwie Paweł Krawiec ustalił wynik spotkania na 0:2 dla Świtu.

Dodajmy, że w 5 kolejce zespół Łukasza Drożdżala bez większych problemów wygrał w derbach Koszalina z Bałtykiem 3:0.

Warto wspomnieć, że Bałtyk swojej spotkanie w ramach 6 kolejki zagra 5 września o godzinie 11:00 w Koszalinie. Rywalem zespołu Mariusza Lenartowicza będzie Unia Janikowo.

 

Puchar dla Zagłębia

W meczu finałowym o Puchar Polski szczypiornistki zespołu Młyny Stoisław Koszalin uległy drużynie Metraco Zagłębie Lubin 23:29. Wynik jednak nie do końca odzwierciedla tego co działo się na boisku. Koszalinianki mają na koncie całkiem udany występ i po raz pierwszy od jedenastu lat udział w finale Pucharu Polski.

– Po dwudziestu minutach opadłyśmy trochę z sił, ale trudno mi powiedzieć czym było to spowodowane. Później próbowałyśmy odrobić straty, ale niestety się nie udało. Teraz trzeba jednak podnieść głowę do góry, bo niebawem zaczyna się liga – mówiła po spotkaniu Dominika Grobelska.

Zespół z Koszalina przystąpił w nieco innym składzie, niż w marcu, kiedy wywalczył awans do finału Pucharu Polski. Do naszej drużyny dołączyły: obrotowa Daria Somionka, skrzydłowa Emilia Kowalik, a także bramkarki Aleksandra Krebs i Katarzyna Zimny. Z drużyną pożegnały się natomiast bramkarki: Izabela Prudzienica i Aleksandra Sach, skrzydłowa Paulina Tracz oraz obrotowa Marta Tomczyk. W roli trenera koszalińskiej ekipy, w meczu o stawkę, zadebiutował Adrian Struzik, były asystent selekcjonera kobiecej reprezentacji Polski, były trener narodowych kadr młodzieżowych, a także występującej w PGNiG Superlidze szczecińskiej Pogoni.

Koszalinianki miały niełatwe zadanie. Nie tylko dlatego, że grały w finale Pucharu Polski. Walczyły bowiem z pięciokrotnymi zdobywczyniami trofeum i zarazem aktualnymi
wicemistrzyniami kraju. Na dodatek, trenerka „Miedziowych”, Bożena Karkut już w pierwszym składzie wystawiła na plac swoje najsilniejsze „ogniwa”, w większości reprezentantki kraju, między innymi Joannę Drabik oraz Kingę Grzyb.
Pierwszą bramkę w meczu zdobyła jednak Lesia Smolinh dla koszalińskiego zespołu. „Biało-zielone” nie musiały jednak długo czekać na odpowiedź rywalek. Już po sześćdziesięciu sekundach gry był remis 1:1. Obie ekipy od pierwszych chwil spotkania postawiły na zaciętą rywalizację. Problem dla koszalinianek mogły stanowić skuteczne w obronie rywalki, które jak lwice pilnowały dostępu do swojej bramki. Po jedenastu minutach było 5:4 na ich korzyść. Wtedy o czas poprosił Adrian Struzik. Po udzieleniu kilku wskazówek swoim podopiecznym, te błyskawicznie doprowadziły do remisu 5:5. Po osiemnastu minutach prowadziły nawet 7:6. Koszalinianki zaczęły jednak popełniać błędy, wskutek czego straciły przewagę. Na osiem minut przed końcem pierwszej części spotkania przegrywały 9:11. Lubinianki sukcesywnie zwiększały przewagę, dzięki czemu niebawem „odskoczyły” na trzy bramki (28. min, 11:14). Pierwszą połowę wygrały 16:12.

Po zmianie stron boiska zespoły nadal toczyły zaciętą, pełną emocji walkę. „Miedziowe” do 38. minuty utrzymywały przewagę czterech bramek. Koszaliniankom udało się nieznacznie zmniejszyć różnicę (38. min, 15:18), ale nie na długo, bo tuż po piętnastej bramce naszej drużyny, rzut karny wywalczyły przeciwniczki. Lubinianki odzyskały tym samym swoje pewne, czterobramkowe prowadzenie. Po kolejnym wykorzystanym przez Kingę Grzyb rzucie z linii siódmego metra zwiększyły jeszcze już i tak znaczną przewagę (41. min, 20:15). W drodze po puchar rywalkom nie zaszkodziły nawet dwie czerwone kartki (51. min. – Victoria Belmas, 58. min.– Jovana Milojević).
Mimo poniesionej porażki koszaliniankom nie można odmówić woli walki. Warto dodać, że był to także udany występ, debiutującej w tym roku w barwach Młynów Stoisław bramkarki, Aleksandry Krebs. Dla „Miedziowych” jest to szósty wygrany Puchar Polski. Koszalinianki zdobyły to trofeum tylko raz. Było to w 2008 roku.

– Mimo przegranej wracamy z podniesionymi głowami, bo w mojej ocenie walczyliśmy i postawiliśmy trudne warunki rywalkom. Na pewno dla naszej drużyny należą się brawa za tę walkę. Były momenty, w których po prostu byliśmy słabsi. Popełnialiśmy więcej błędów i przeciwniczki skutecznie to wykorzystywały, ale to jest już historia. Teraz trzeba się skupić na meczu ligowym, który czeka nas w najbliższej przyszłości. Nie zdobyliśmy trofeum, ale to jak zagraliśmy w tym spotkaniu po przerwie od treningów, związanej z pandemią powinno zaprocentować w kolejnych spotkaniach – podsumował
Adrian Struzik.

Skład i bramki Młyny Stoisław Koszalin: Katarzyna Zimny, Natalia Filończuk, Aleksandra Krebs – Dominika Grobelska 3, Gabriela Urbaniak, Anna Mączka 1, Julia Zagrajek, Natalia
Volovnyk 3, Emilia Kowalik, Hanna Rycharska 2, Adrianna Nowicka, Lesia Smolinh 7, Martyna ​Borysławska, Iuliia Andriichuk 7, Daria Somionka.

Metraco Zagłębie Lubin: Monika Wąż 1, Monika Maliczkiewicz, Kinga Stanisławczyk – Kinga Grzyb 4, Malwina Hartman, Adrianna Kurdzielewicz, Adrianna Górna 3, Joanna Drabik 1, Emilia Galińska 5, Daria Zawistowska 7, Karolina Kochaniak 5, Patricia Matieli 1, Patrycja Noga, Victoria
Belmas, Patrycja Świerżewska 2, Jovana Milojević.

Następnym wyzwaniem dla koszalinianek będzie pierwszy mecz ligowy w sezonie 2020/2021 PGNiG Superligi. W czwartek, 10 września zmierzą się na wyjeździe z zespołem EKS Start Elbląg. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 17:30.

facebook-Piłka Ręczna Koszalin

fot. Jacek Imiołek

 

A.R: Ultrajanosik 2020: Moja przygoda

W sobotę 29 sierpnia w Łapszance wystartował UltraJanosik na dystansie 35 km. Na starcie stanęło blisko 200 osób, a wśród nich stanąłem ja — Artur Rutkowski debiutant w biegu ultra. Po 6 godzinach i blisko 45 minutach (kwadrans przed końcem limitu) dotarłem do Niedzicy, gdzie znajdowała się meta. Poniżej postaram się przybliżyć Państwu ten piękny festiwal biegowy.

Byłeś na zawodach? Chcesz się pochwalić na łamach sportowiec.info? Nic prostszego napisz do nas na adres: artur@sportowiec.info

Dzień przed zawodami odwiedziłem Niedzicę, gdzie znajdowało się biuro oraz meta zawodów. Zanim dotarłem do biura — spotkałem dwie osoby z Koszalina — Alicję Wosztyl oraz Łukasza Podawcę, którzy w sobotę zamierzali zmierzyć się z dystansem 80 km (dla mnie jest to kosmiczny dystans). Kilka minut po 12 dotarłem „metę zawodów” w celu rejestracji. W biurze każdy zawodnik miał mierzoną temperaturę, moja wynosiła idealnie 36,6. Atmosferę sobotniej rywalizacji było już czuć na 24 godziny przed startem. To, co zapamiętałem z pobytu w biurze:

  • Zdziwienie na twarzy Pani wydającej pakiet, gdy dowiedziała się, że przyjechałem na zawody z Koszalina. Oczywiście w tym miejscu wspomniałem, że znajomi z Koszalina polecają każdemu ten bieg.
  • Bardzo szybkie załatwianie formalności ze startem w zawodach. – Mega duże stoisko z akcesoriami do biegania ultra. Jeżeli, ktoś przyjechał do Niedzicy bez sprzętu, mógł nabyć w biurze zawodów.
  • Piękny widok na góry oraz jezioro.

Sobota

godz. 9:00 Kręta droga prowadziła nas na start zawodów z Białki Tatrzańskiej, gdzie od tygodnia razem z żoną przebywałem na urlopie. Kilka minut po 9 udało się dotrzeć do szkoły w Łapszance, tutaj umiejscowiony był start dystansu 35 km.

godz. 10:00 Słuchawki na uszach, wiara w dotarcie do mety i rozpoczął się piękny i jednocześnie najtrudniejszy bieg w mojej biegowej przygodzie. Już sam start uznawałem za sukces (serio). Po blisko stu metrach jedna z koleżanek biorących udział w zawodach niechcący uderzyła mnie końcówką kijka od nording walking w samo udo. Może i dobrze się stało, bo zwolniłem, a przede mną ukazała się pierwsza z górek.

godz. 12:00 Po dwóch godzinach biegania po pagórkowatym terenie dotarłem na pierwszy punkt żywieniowy, a tam wszystko, czego człowiek potrzebuje: litry coli, wody, izotoników, bananów, pomarańczy, a także coś mocniejszego =). W tym miejscu nie dopadł mnie jeszcze głód. W biegu złapałem za banana, poczęstowałem się colą i pobiegłem dalej. Powiedziałem sobie, że ok 13 musisz dotrzeć do drugiego punktu.

godz. 12:51 Z delikatnym zapasem (limit czasu 4 godziny, czyli max. 14). W tym miejscu zdecydowałem się na wymianę wody z plecaka, moja była już dosyć ciepła i wolałem mieć coś zimnego (napełniłem go do pełna). Wypiłem w tym miejscu ok. 0,5 L coli, zjadłem ok. 1 całą pomarańczę. Posłuchałem kilku rad startujących po raz kolejny w tym biegu zawodników, że teraz dopiero zabawa się zacznie. Patrzę na zegarek i myślę dobra „świeżaku” nie trać czasu, leć dalej. Do mety 16 km. Wydawało mi się, że skoro na dotarcie tutaj wystarczyło mi nieco mniej, niż 3 h. To na mecie będę ok. 16:00 (optymista).

godz. 13:30 Dotarłem na ok. 23 km. Pierwszy zły znak. Musiałem zrobić przymusową przerwę, no wiecie, musiałem skręcić na dłuższy postój do boksu. Niedługo później przede mną zaczęła wyłaniać się ona — góra Żor. Już pierwsze kroki pokazały, że to będzie ciekawe przeżycie. Robię krok do przodu, a tutaj zaczyna mnie cofać. Staram się czegoś złapać, a w koło same pokrzywy. Udaje się wreszcie ruszyć nieco do przodu. I po jakiś 10 krokach odpoczynek. Mówię sobie, posiedzę z minutę i ruszę dalej, minęła 1, 2, 3, 4 minutach i udało mi się przekonać mojego lenia, że to czas na dalszą zabawę. W międzyczasie piłem wodę z plecaka. Kolejne kilkanaście minut wyglądało podobnie — kilka kroków, z ok. 5 minut przerwy. Potem wyłoniła się lina, która powiedzmy, że ułatwiała dalszą wspinaczkę na górę Żor. W połowie drogi okazało się, że cały bukłak to dla mnie za mało — nie było w nim już wody. Tutaj byłem już niemal gotowy na poddanie się, ale jakoś udało mi się przełamać. Całe szczęście, że jeden z uczestników poratował mnie z ok. 0,5 l wody (byłem w szoku, że to zrobił). Ten gest powiedział mi, że teraz nie mogę się poddać i jakimś cudem udało się wdrapać na najtrudniejszą górę tych zawodów.

godz. 14:45 Po wielu problemach jestem już na szczycie góry Żor. Było warto się wdrapać widoki przepiękne, a w tle słychać głosy, że teraz do mety to już z górki. Zacząłem biec i okazało się, że wcale tak różowo to nie będzie. Pojawiła się kolejna górka, którą udało się w dość szybkim tempie pokonać.

godz. 15:30 Jestem już na około 27 km, niemal jestem pewny, że uda mi się zmieścić w limicie, zaczynam swój spacer. Niedługo później dopadły mnie skurcze w lewym udzie. Bardzo powoli przesuwałem się do mety. Ponownie skończyły mi się zapasy wody i tutaj z pomocą przychodzi nie wiadomo skąd niespodziewany przez nikogo punkt z wodą. Wziąłem butelkę ze sobą i dzięki temu udało mi się podjąć rękawicę z kolejnymi kilometrami.

godz. 16:20 Po kilku kilometrach tułaczki dogania mnie Krzysztof Bryła, który tego dnia rywalizował na dystansie 55 km. Obaj padamy z sił, ale jednocześnie oboje się nawzajem mobilizujemy. Udało się zebrać w sobie i ruszyliśmy dość szybkim krokiem w kierunku mety. Niedługo później ukazał się naszym oczom „maszt”, który oznaczał, że jesteśmy już blisko. Dwa głębsze oddechy i zaczęliśmy finiszować w bardzo szybkim tempie i tak docieramy do mety.

godz 16:45 Moja żona czeka na mnie, a ja padam na plecy radość na twarzy. Nie wierzyłem, że się udało pokonać ten 35 km bieg z „przeszkodami”.

Niedługo później odebrałem medal i tutaj zdziwienie, bo nie wiedziałem, że są to medale z grawerem (czyli z imieniem i nazwiskiem) radość z medalu jeszcze większa. Niedługo później opuściłem strefę mety i tak oto zakończyła się, pierwsza przygoda z Ultrajanosikiem iii coś mi mówi, że jeszcze wrócę do rywalizacji w tych zawodach. Bieg polecam każdemu, bardzo piękne krajobrazy, nie licząc góry Żor to trasa jest rewelacyjna i bez większego przygotowania każdy może ukończyć zawody, ale jeżeli chcemy, zmieścić się w ok. 6 h to już musimy być bardzo dobrze przygotowani. Szczerze? Ja nie byłem — efekt 6 godzin 45 minut walki — kwadrans przed końcem limitu.

 

Letnie Mile Biegowe 2020 2/4

W czwartek 13 sierpnia odbyła się druga z czterech Letnich Mil Biegowych. Zawodnicy mimo, że bieg odbywał się w tygodniu dopisali. Najszybszym zawodnikiem okazał się Przemysław
Kuligowski , a zawodniczką Agnieszka Konkel

Podium Pań
1. Agnieszka Konkel
2. Magdalena Krynicka
3. Małgorzata Krynicka-Grzyb

Podium Panów
1. Przemysław Kuligowski
2. Łukasz Hubert
3. Klaudiusz Kaszubiak

Pełne wyniki

Zdjęcia / fot. Aleks Fotografia

 

 

Festiwal minikoszykówki 2020

Dziś zakończył się Festiwal Minikoszykówki- Wielka przygoda z koszykówką w Koszalinie. Chłopcy i dziewczęta w wieku 2008 i młodsi grali między sobą od 02-08-2020, rozgrywając wiele ciekawych pojedynków, zawierając nowe przyjaźnie z koszykarkami i koszykarzami z całej Polski.

Poza meczami organizatorzy przygotowali również rywalizacje konkursowe:

  • skills challenge
  • rzuty osobiste
  • rzuty z pola „cyferki”
  • MIX3

Poza sportem młodzież miała wyjścia do Parku Wodnego, wyjazdy do Mielna i Unieścia oraz rejsy wycieczkowe w Kołobrzegu.

Tradycyjnie na zakończenie rozegrano dwa mecze: dziewcząt i chłopców All-Stars, w których udział wzięli zawodnicy wyróżnieni przez trenerów i sędziów.