Marcin którędy…. wspomnienia Marcina Skrzypka

W poniedziałek świat koszalińskiego kolarstwa i biegania obiegła smutna informacja. Marcin Skrzypek zakończył swój ostatni rajd na ziemi. Marcin pozostawił po sobie miłe wspomnienia i z pewnością pamięć o nim nie przeminie, a jeśli tylko pomyślimy o nim to na naszych twarzach w mgnieniu oka – pojawi się uśmiech. Taki to był człowiek zwykły, ale na swój sposób niezwykły człowiek.

WSPOMNIENIA MARCINA SKRZYPKA przez jego przyjaciół

„Marcin – Anioł Stróż rowerzystów. Mieliśmy go tu na ziemi i zawsze dbał o komfort każdego z nas dodatkowo wspierał dobrym słowem i lampką rowerową gdy wycieczka się przedłużyła. Każdego obdarowywał ogromną serdecznością i miłym słowem, nie narzekając przy tym na swój niełatwy los. Nie oceniał a zawsze motywował. Mam wrażenie, że znam go od zawsze, bo od początku mojej przygody z rowerem był zawsze obok. Zawsze pełen optymizmu i energii, którą gdyby tylko mógł obdarowywał by innych. Ja już na zawsze widząc kolarza z żółtą kurtką będę patrzyła czy to nie Marcin jedzie… Teraz wiem, że Marcin jest nadal wśród nas, jest w naszych sercach, pamięci i jego cząstka zostanie z nami na zawsze. Teraz nasz Anioł Stróż jest tam gdzie Aniołów miejsce, a nas spotkał niebywały zaszczyt poznać go podczas jego za krótkiej ziemskiej przygody.”
Julita


Mało znaliśmy Marcina prywatnie.  Skromny  aczkolwiek  prawdziwy był z Niego sportowiec. Mało kto potrafił mu dorównać. Prawdziwy pasjonat kolarstwa, gdzie  żadne przeszkody nie zniechęcały go do pokonania trasy, bez względu na warunki atmosferyczne. Kochał ten sport i to było widać.
Kasia

Nie znałam Marcina dobrze oprócz tego że był ciągle w rowerowym zasięgu i dla mnie bym miłym człowiekiem. Nasza konwersacja często kończyła się na jego cześć Zosia i moim hej Marcin i jechaliśmy dalej. Ale jak on był na wyjeździe to zawsze czułam pewien spokój i myślałam skoro On jest i ma moc , to my też. Pewnie wielu ludzi myślało o nim że powinien żyć rozsądniej i się oszczedzac. Ale ja zawsze myślałam że przynajmniej żyje tak jak chce na miarę nowości i sił jakie w sobie czuł. On nawet nie wiedział ile razy widziałam go z okna jak zasuwal do pracy rowerem a na wyjazdach miał  najczęściej niespożyte siły, czasami tylko, rzadko brakowało mu „prądu” . Kiedyś jadąc autem przepuściłam rowerzystę na pasach a On potem napisał na FB fajnie by było gdyby wszyscy kierowcy byli tak mili jak Zosia. On mnie poznał j nie byłam pewna czy to On. Mało mówił, po prostu był i wtedy było wiadomo że żyje , że jest ok,przynajmniej w miarę ok ❤️. Jestem pewna że stworzył dla siebie swój piękny  świat będąc w chorobie, przebywając w pięknej przyrodzie wśród wspaniałych ludzi , nasz prezes bo tak o nim mówiliśmy bo miał też swój charakterek.  Brał na klatę kolejne wyzwania. I był odważny bo wychodził do ludzi w tym swoim stanie a nie zamknął się w odosobnieniu. Mega odważny facet.
Zosia

„On nie musiał nic mówić, wystarczy ze był”
Pamiętam jak wybraliśmy się z na rowerach do lasu ,jechaliśmy w stronę Polanowa. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, w lesie nagle pojawił się Marcin, mówię do niego ale traf w środku lasu się spotkaliśmy. Marcin mówi nie to nie przypadek wracałem z Mielna i zobaczyłem na endomondo kto jest aktywny, i postanowiłem po śladzie was dogonić. Wykręciliśmy wtedy jeszcze parę dyszek .Marcin był nie do zajechania. Na rowerze odpoczywał. Pozostanie obecny zawsze w naszych sercach.
Mariola I Piotr

Tych wyjazdów było bardzo dużo, zawsze był zwarty i gotowy do jazdy i wycieczek. Czasami jeździliśmy codziennie. On zawsze na rowerze. Do pracy, z pracy, na badania. Marcina poznałem chyba jak dobrze pamiętam w 2012 w Rosnowie w Gospodzie. Jeździłem wtedy z Dzikami, przyjechał wtedy z grupką rowerzystów (początki Nietoperzów). Wracaliśmy razem do Koszalina i byłem pełen podziwu, że taki mały człowiek o BARDZO WIELKIM SERCU miał taki power. Ogień w nogach miał taki, że ja wymiękałem, a nie mam lekkiej nogi. Co go mijałem na mieście autem, zawsze otwierałem okno i krzyczałem „PREZES OGIEŃ”, kilka razy zostałem wyzwany w dobrym tego słowa znaczeniu, zawsze w żartach. Deszcz czy śnieg bez względu na pogodę, zawsze CIĄGNĄŁ ILE MIAŁ SIŁ W NOGACH Poczucie humoru i ogromny dystans do Siebie miał, zawsze żartowaliśmy, a czasami w żartach sobie nawzajem dopiekliśmy i każdy się śmiał. Kiedy wracaliśmy z wyjazdu, Prezes potrafił dokręcić jeszcze kilkadziesiąt km, żeby mieć przejechane 80 czy 100km. Nie żegnam go, w sobotę Marcina odprowadzę, a zawsze zostanie w Moim sercu, będzie jechał koło mnie za każdym razem
PREZES NA ROWER I OGIEŃ
Marcin

„miał Power l…raz się zapytałem,co ty jesz, co ty pijesz, że taką siłę posiadasz…”
Andrzej

„tych historii było bez liku, od 2015 roku spotkaliśmy się rowerowo kilkaset razy, szczery, prawdomówny, uczynny, wrażliwy na krzywdę innych poprostu swój chłop. Zawsze bałem się o jego nerkę, każdy wyjazd do Szczecina na kontrolę przeżywałem i trzymałem kciuki. Nie pomyślałem że pokona Go inne cholerstwo ”
Tomek

„Bohater bez peleryny i bez jednej nerki. Ostatnio najczęściej spotykaliśmy się rano, na światłach koło ratusza .. mimo pogody dowolnej, On zawsze pogodny. I takim go zapamiętam. No i może te nocne leśne eskapady …”
Chris

Nie sposób zliczyć wszystkich wypadów .Zawsze skromny ale zawzięty.Nie wiem co tu można napisać .Za dużo tego.Nie mogę tylko uwierzyć ze nie spotkam już nigdzie na drodze tego małego wariata.
Daro

Marcin był przede wszystkim prawdziwy w byciu sobą i we wszystkim co robił.
Monika


Marcin, ambitny i zdeterminowany a kilometry zawsze musiały się zgadzać Otwarty na nasze głupkowate pomysły Wspólne wyprawy były pełne przygód, śmiechu i dobrej zabawy. Odejście Marcina pozostawi pustkę na trasach rowerowych
Beata i Radek

Zawsze uśmiechnięty i pogodny. Był prawdziwym wojownikiem, który bardzo cenił życie. Wytrwały, ale i pełen pokory Nigdy nie usłyszałam, aby na kogoś powiedział coś złego. Nigdy nie narzekał i godził się na wszystkie głupie pomysły .Był też świetnym przewodnikiem, szczególnie, gdy kończyła się droga
-Marcin którędy?
-Prosto.
-Ale tam nie ma drogi
-Będzie Jedź prosto.
Wyjechaliśmy na jakieś bagna bez drogi.
No i był naszym światełkiem, gdy zmrok zapadał.
Ania